środa, 10 listopada 2010

Strach...

Kilka tygodni temu dostałam emaila od jednej z cudownych istot jaką dane mi było poznać na tym blogu . Email ten wywołał we mnie wiele emocji, wspomnień, skłonił do głębokich refleksji i strumieniu łez. Za pozwoleniem tej cudownej istoty postanowiłam go tu opublikować  i coś wam opowiedzieć ...

OTO CZĘŚĆ EMAILA:

"Boję się przyszłości. Tego, co ze mną będzie. Boję się samotności. Że umrę sama. I boję się zaryzykować. Jak mam pozbyć się lęku? Kiedyś tak się nie bałam. Jestem coraz mniej pewna siebie i wydaje mi się, że ludzie mnie nie akceptują. Nie jestem tą, która spełniałaby ich oczekiwania. Najchętniej nie wychodziłabym z domu. Co mam ze sobą zrobić? Jak siebie zaakceptować? Jak zaakceptować samotność? Zamykam się w sobie i obiecuję w duchu, że już nigdy więcej nie opowiem o swoich uczuciach i obawach, bo tylko się ośmieszę i nie zostanę zrozumiana. Jak mam uwierzyć we własną wartość?"


 A oto co wam chcę opowiedzieć:

Miałam  9 lat, gdy tego ranka obudził mnie płacz  mojej mamy  i krzyk mojego "taty": Ty kurwo zajebana! Zabiję cię , słyszysz zabiję was obie  ciebie i tego pierdolonego bękarta i będę miał święty spokój!" Szybko wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do pokoju, mama leżała na podłodze oparta o białą ścianę dużego pokoju po której skapywała wolnym strumieniem, bordowa niczym dojrzałe wiśnie krew.  Jej piekne zielone oczy , które zawsze skrywała pod szkłami okularów słonecznych pokrywały różnokolorowe siniaki i blizny. Kombinacja tych świerzych koloru fioletowego i czerwonego i tych starych o odcieniu  żółtawym  przypominała niemal kolory tęczy na jej pieknej twarzy. Spojrzała na mnie przez potok łez spływających po jej spuchniętych policzkach , próbowała się uśmiechnąć, coś powiedzieć. Wyciągnęła ręce w moja stronę, ja jednak rzuciłam się w stronę "taty",  chwyciłam jego wirujące w powietrzu dłonie, padłam na kolana:  "Tatusiu, przestań proszę"! załkałam całujac go po rękach . "Będę juz grzeczna tylko się nie denerwuj, zrobię wszystko o co tylko poprosisz tylko już nie krzycz, błagam cię".  Silny uścisk jego dłoni na moim drobnym ciele spowodował, że strumień łez momentalnie  pokrył moją twarz. " Odpierdol się , nie jestem twoim ojcem! Twój ojciec porzucił cię zanim się urodziłaś. Nie chciał cię tak jak ja cię nie chcę bo jesteś taką samą kurwą jak twoja matka", wykrzyczał "tato" i jednym szarpnięciem rzucił mną w stronę białej ściany dużego pokoju gdzie leżała mama.

Pamiętam że tak bardzo się wtedy  bałam, pamiętam  że strach przeszywał każdą komórkę mojego ciała. Trzęsłam się , płakałam , za mgłą łez spływających po mojej twarzy spojrzałam  na mamę i wiedziałam , że ona też się bała. Wiedziałam , że bałyśmy się razem i wiedziałam że to uczucie strachu już zawsze będzie mi towarzyszyło, że nie będę się w stanie go pozbyć, zwalczyć , nie będę umiała się od niego wyzwolić, uwolnić...Wiedziałam , że tamtego dnia stałam się niewolnicą tego okrutnego uczucia, które zawładnęło mną kompletnie i nie chciało opuścić przez lata.

Bałam się ludzi, bałam sie dzieci, bałam się szkoły , bałam się "taty". Bałam się , że wstanę pewnego ranka a mamy tam nie będzie. Bałam się, że kiedyś "tato" uderzy ją tak mocno , że nie będzie dała rady juz wstać. Bałam się , że pewnego dnia nie zobaczę jej pięknych zielonych oczu spoglądających na mnie z tą bezgraniczną miłością, że pewnego dnia nie zjem jej placuszków  z jabłkami, że nie poczuję jej ciepłych dłoni na moich policzkach , że nie usłyszę jej ciepłego, lekko zachrypnietego głosu mówiącego mi  jak bardzo  mnie kocha i że to co mówi "tato"wcale  nie jest prawdą.

Bałam się , że "tato" miał rację , że jestem nic nie wartym zerem, bękartem niechcianym, że będę kurwą i zgniję pod mostem. że nikt mnie nie zechcę, bo jestem paskudna, krzywo chodzę mam kurewskie oczy i że ludziom będzie się chciało wymiotować na mój widok. Bałam się snu. Codziennie w środku  nocy po cichutku  na paluszkach  dreptałam do dużego pokoju z białymi ścianami  gdzie spleciona długimi i silnymi dłońmi "taty" spała mama.  Przychylałam się bezszelestnie do jej pięknej  twarzy by  sprawdzić czy oddycha, czy smacznie śpi i odpoczywa by wstać z rana i zrobić mi moje ulubione placuszki z jabłkami.
Nie bałam się gdy mnie bił, po kilku uderzeniach z rzędu ból ustępuje a znamiona pokrywające ciało  znikają, zostawiając drobne blizny tu i tam.

Jednak  gdy mówił - drżałam.  Jego głos przeszywał moje ciało, słyszałam go nawet gdy do mnie nie mówił, słyszałam go w dzień i słyszałam go w nocy. Latami, nawet po tym jak uciekłam z domu budziłam się w środku nocy słysząc w głowie jego głos szepczący mi do ucha : "Popatrz na siebie ty mała obrzydliwa kurwo, żygać mi się chce na twoj widok!"

Bałam się żyć, bałam się być, bałam sie istnieć ale też bałam się umrzeć.

Zajęło mi kilka lat by nauczyć sie być "silną", by zapanować nad naturalnymi reakcjami fizjologicznymi ciała takimi jak płacz, by po każdym uderzeniu w policzek spojrzeć na niego z uśmiechem na twarzy i zapytać czy tylko tyle potrafi. By  mu oddać, by walczyć. Zachartowana latami treningu byłam w stanie stworzyć iluzję nietykalnej  mimo dziesiatek ciosów zadanych mojemu ciału i mojej duszy. Potrafiłam nie być tam gdzie byłam. Doprowadzało go to do szału, chciał bym płakała, bym przepraszała, błagała by przestał, ja jednak nauczyłam sie jak nigdy już nie dać mu tej satysfakcji.

Miałam 17 lat gdy mi powiedział, że jeśli nie zniknę  dziś w nocy to się jutro nie obudzę....wyszłam. Byłam  niewolnicą wypuszczoną na wolność w świecie gdzie ludzie żyli zgodnie regułami, które były mi kompletnie obce. Bałam się jeszcze bardziej. Chciałam wrócić do tego więzienia w którym żyłam przez lata,  bo wolność była mi absolutnie obca ....przerażająca. Chciałam wrócić ale wiedziałam , że nie mogłam. Przez lata wolność była moim więzieniem,  świat dookoła mnie wydawał mi się całkowicie obcy i  musiałam od nowa   nauczyć  się jak żyć.

Przez lata patrząc w lustro widziałam w jego odbiciu spoglądającą na mnie  małą wystraszoną dziewczynkę z zacisniętymi piąstkami  próbującą powstrzymać falę napływających łez. Jej wilekie "kurewskie oczy" patrzyły na mnie wystraszone, próbowała mi  coś powiedzieć, widziałam że chciała płakać, że chciała krzyczeć z bólu , który ją przeszywał, że chciała mi opowiedzieć o strachu który ją paraliżował , o głosie "taty"  którego szept  nie pozwalał jej zasnąć w nocy. " Ciii, musisz być silna! ", rozkazywałam jej.

Przez lata hartowałam jej drobną wystraszoną duszyczkę , uczyłam jak być "silną" jak się nie bać, nauczyłam jak zapomnieć i jak pomagać  innym. Przez lata żyłam wierząc , że zapomniałam , że jestem wolna , że już się nie boję. Przez lata przybrałam tysiące szat i grałam setki ról , wierząc , naprawdę głęboko wierząc , że to co było minęło i już nigdy nie wróci. Przez lata byłam inspiracją dla innych ludzi, " Boże jaka ty jesteś silna Ewcia", wszyscy mi powtarzali. Od zawsze miałam ten "niesamowity" wpływ na innych ludzi . A wszystko to dzięki temu , że byłam taka "silna" a tak wiele zła  mi się w życiu przydarzyło, ja jednak potrafiłam się otrząsnąc i pokazać innym, że nie ważne co się nam w życiu przydarzy jesteśmy w stanie się podnieść i iść dalej. I ten mój niesamowity optymizm, którym zarażałam wszystkich dookoła, niesamowite osiągniecia, ukończone szkoły, świadectwa z czerwonym paskiem, setki przyjaciół, którzy mnie uwielbiali, idealny związek. Rzeczy , które udało mi się osiagnąć nie jest łatwo osiągnać ludziom pochodzącym z "patologicznych rodzin". Nie wszystkie dzieci ,  które dzielą jedno jabłko na 3 by sie nim cieszyć przez 3 dni i mają jedną parę butów przez lata są w stanie dokonać tego czego dokonałam ja. Mi się jednak udało!  A wszystko to dzięki temu, że byłam taka "silna".  Przez lata co noc,  gdy szykowałam się do snu, mała dziewczynka z wilekimi "kurewskimi oczami" odwiedzała mnie , siadała na rogu łóżka i próbowała opowiedzieć mi o szeptach "taty", które nie pozwalały jej spać i krwawiących bliznach w jej duszy , które nie chcą się zagoić mimo upływu tylu lat, o strachu , który paraliżował jej drobne ciałko i nie pozwalał sie rozwijać, dojrzeć, zabraniał  dorosnąć. "Ciii, musisz być silna", rozkazywałam jej.

Rozkazywałam jej przez lata i ona przez lata mnie słuchała, aż pewnego dnia spojrzała na mnie złośliwie w odbiciu lustra, zacisnęła swoje małe piąstki jak zawsze tyle że tym razem z całej siły wymierzyła cios w moją stronę rozbijając lustro. W drobnych jego kawałeczkach opadających na ziemie ujrzałam jej  wielkie "kurewskie  oczy " zalewające się  łzami. Mała dziewczynka płakała, płakała przeraźliwie, płakała dniami i nocami. A ja płakałam razem z nią, patrząc na odbicie jej PIĘKNEJ twarzy w nowym lustrze , wycierałam  łzy spływające strumieniami z jej WIELKICH PIĘKNYCH NIEBIESKICH OCZU, godzinami sluchałam co miala mi do powiedzenia, słuchałam o bólu , który ją przeszywał i strachu który ją paraliżował, słuchałam o szeptach "taty" , które jej nie pozwalały spać i bliznach , które nie chciały sie zagoić. Słuchałam i dziękowałam jej , że była na tyle SILNA  by mi o tym powiedzieć , na tyle cierpliwa by poczekać aż będę gotowa by jej wysłuchać, że nigdy mnie nie opuściła. Godzinami słuchałam jej opowieści i codziennie mówiłam jej jak PIĘKNA JEST , JAK DZIELNA  I SILNA JEST I JAK BARDZO JĄ KOCHAM I JAKA DUMNA Z NIEJ JESTEM. Powiedziałam jej , że może przychodzić tak  często jak tylko tego zapragnie i mówić tyle ile jej sie podoba i że ja jej zawsze wysłucham. Dni mijały a mała dzieczynka o pięknych niebieskich   oczach odwiedzała mnie coraz rzadziej aż pewnego dnia przyszła w nocy usiadła na brzegu łóżka i wyszeptała mi do ucha: " Tak to wszystko co ci powiedziałam  wydarzyło się naprawdę, nie walcz z tym, nie próbuj   zapomnieć , nie można bowiem zmienić czegoś co się już wydarzyło. Pamiętaj jednak że miało to  miejsce dawno  temu. Pamiętaj , że to co było nie jest. Że przeszłość, choć prawdziwa w przeszłości,  nie istnieje w teraźniejszości. Że przeszłość to nie ty , ty jesteś tu i teraz.  I tu i teraz jest bezpiecznie, tu i teraz jest wolne od lęku , tu i teraz nie zna bólu, tu i teraz  kocha cię taką jaką jesteś , akceptuje wszystkie twoje decyzje, tu i teraz cię nie osądza, nic od ciebie nie wymaga, nie karci, tu i teraz ci ufa ponieważ tu i teraz wie kim jesteś: piękną duszą, idealną istotą , istnieniem które zasługuje na wszystko czego sobie tylko zapragnie i  które nie potrzebuje niczyjej aprobaty by żyć.  BY być wolnym od strachu musisz zaufać samej  sobie bo tylko w tobie znajdują sie wszystkie odpowiedzi",  poczym pocałowała mnie w policzek po którym spływały słone łzy  i odeszła.


Stoję tu przed wami moi kochani przyjaciele naga, totalnie obnażona.... wolna,  bez uczuć wstydu, poczucia winy czy lęku przed byciem osądzoną. Dzielę się z wami tą historią  nie po to by się żalić i nie po to by was czegoś nauczyć...lecz po to by się podzielić historią, która jest historią niejednego z nas, by pokazać że każdy z nas choć inny , indywidualny tak bardzo do siebie podobny jest.

Że życie każdego z nas i tych co przeszli w życiu wiele jak i tych co dane im było mieć spokojne dni przepełnione jest często tym wewnętrznym lękiem i ciągłymi  znakami zapytania,. Że  wątpliwości te  i zmartwienia jednak są głównie  produkcją  utraconej  przeszłość i nieobecnej  jeszcze przyszłości.  Że ja też tak jak wielu z was spędziłam pół życia bojąc się co będzie dalej,  pytając gdzie jest sens w istnieniu, gdzie podążam i po co,  i tak często byłam   wycieńczona , że już nie chciałam nigdzie iść. Że do tej pory  przeszłam przez różne etapy w swoim życiu : strachu, złości na innych , na siebie, złości na Boga, żalu do wszystkich za to co mi się stało, żalu do siebie, nienawiści, niezrozumienia. Że zajęło mi lata cierpienia i chorób fizycznych by zrozumieć, że przeszłość już minęła, że bezwartościowym jest ciągnąć ją za sobą, że przeszłość mnie nie indentyfikuje, to nie to kim jestem ja. Ja jestem tu i teraz.

Ja nie jestem ekspertem ani  nauczycielem,  jestem waszym przyjacielem, zwykłym szarym człowiekiem, który chce się z wami podzielic tym  , że po latach poszukiwań wypełnionych bólem, strachem i lękiem,  nic ale to nic nie pomogło mi tak jak MIŁOŚĆ do samej siebie, jak kochanie siebie całym sercem, szanowanie tej drobnej duszyczki , która siedzi w moim pięknym ciele, wybaczenie sobie  i wybaczenie tym co się przyczynili do jakiejkolwiek krzywdy , która mnie spotkała. Zajęło mi lata by umieć spojrzeć w lustro i powiedzieć tej istocie, która spoglądała z jego odbicia  na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczyma, że jest piękna, że jest idealna i powiedzieć jej jak bardzo ją kocham. I to właśnie  od tamtej pory moje życie zaczęło się zmieniać diametralnie. Od tamtej pory stałam się tą Ewcią , która  wstaje  codziennie rano i dziękuje za  za 5 "drobnych" rzeczy , które są jej ofiarowane przez życie,  Ewcią , która śmieje się bez powodu , bo kto to w ogóle wymyślił , że by się  śmiać potrzebny jest jakikolwiek powód? Ewcią , która kręci filmiki na youtube by powiedzieć wam jak pyszne są surowe owocki i warzywka. Ewcia , która mówi wam w kółko do znudzenia , że nic nie jest bardziej ważne niż MIŁOŚĆ , miłość do samego siebie i miłość do innych. Bo to właśnie MIŁOŚĆ pozwoliła jej stać się tą uśmiechnietą istotką , którą widzicie w szklanym ekarnie komputera , machająca do was i przesyłająca tysiące buziakow i ogrom bezwarunkowej miłości. Ewcią, która wciąż wstaje rano i nie może uwierzyć , że tak piękni i cudowni ludzie jak wy są częścią jej życia, ale tym razem ona już wie , że nie mogłoby być inaczej, że życie jej jest przepełnione specjalnymi ludźmi i niesamowitymi wydarzeniami bo ona sama jest piękna i wyjątkowa.

KOCHAM WAS<3

CDN...

czwartek, 4 listopada 2010

Kim Jesteś?

Gdy zapytam się" KIM JESTEŚ" , co mi odpowiesz? Podasz mi swoje imię, może opowiesz o swojej profesji . Ale to nie jest to o co ja pytam , ja nie pytam co robisz, pytam kim jesteś. Więc pytam raz jeszcze : KIM JESTEŚ? Matką, kobietą, synem, mężem, artystą....odpowiesz. Nie, ja nie o to pytam. Pytam: kim jesteś? Nie pytam o drobne role , które odgrywasz w ciagu dnia codziennego. Role narzucone ci przez społeczeństwo, rodzinę, przyjaciół, role dyktowane ci przez twoje ego. Ja nie o to pytam , ja pytam kim jesteś ty? Kim jesteś zanim wstaniesz rano i przybierzesz szatki matki, żony , męża czy artysty. Kim jest te istnienie , które kładzie się w nocy "nagie" bez potrzeby grania, bez potrzeby udawania, zadowalania, przynależenia. wolny soul , dusza...

KIM JESTEŚ? - NIE WIESZ? Mam nadzieje że nie wiesz , bo to jedyna prawdziwa odpowiedź. Ekhart Tolle powiedział:

" Kiedy w pełni zaakceptujesz to , że nie wiesz , ogarnie cię stan spokoju i jasności, który bliższy jest temu , kim naprawde jesteś, niż mogłaby być jakakolwiek twoja myśl. Bo określanie siebie za pomocą myśli to ograniczanie siebie."


Po pierwsze żyjemy życie usłane wspomnieniami , to z nimi się indentyfikujemy. Jednak wspomnienia są naszą przeszłoscią , a my jesteśmy tu i teraz, więc jak możemy być czymś czego tu i teraz z nami nie ma? Pozwalamy naszym wspomnieniom dyktować nasze istnienie. Związani węzłami przeszłości staramy sie iść do przodu, ciagnąc za sobą bagaż doświadczeń i wspomnień. Rozdrapujemy stare rany ciągle wracając do tego co się nam przydarzyło, tłumacząc sobie , że to dlatego jesteśmy tym kim jesteśmy często tym samym usparwiedliwiając swoje zachowania , których nie potrafimy zaakceptować, my lub inni ludzie obecni w naszym życiu.

Po drugie, wystraszeni tym , że nie wiemy kim jesteśmy zaczynamy sie ubierać w obce szaty. Słuchając podszeptów ego, które dobiera nam poszczególne części garderoby, które mówi nam by słuchać podszeptów innych. I tak my w odpowiedzi definiujemy siebie na podstawie tego co powiedzą nam ci , którzy nie tylko nie wiedzą kim są oni sami, ale już na pewno nie wiedzą kim jesteśmy my. My jednak wierzymy im bezgranicznie, gdy mówią nam że jesteśmy piękni i inteligentni - rośniemy w dumę, jesteśmy szczęśliwi, gdy jednak za chwilę powiedzą nam , że jesteśmy nic nie warci - płaczemy, czujemy się bezwartościowi.

Niestabilni , chwiejni jak drobny kwiatek polny na wietrze , zginamy sie w stronę w którą powieje opinia tych co nie znają sami siebie i nie znają nas. Żyjemy w królestwie z tą samą ilością władców jak i poddanych. My rozkazujemy innym co robić , w co się ubrać słuchając ich rozkazów i wskazówek w tym samym momencie. I nie ważne jak wiele szat przybierzemy, wciąż czujemy sie nadzy, zapominając o tym , żetak naprawdę im więcej szat przybierzemy tym ciężej będzie nam iść....

KIM JESTEŚ?

"Umrzyj dla czasu, tak abyś odrodził się w wieczności, umrzyj dla umysłu, abyś żył uważnie. Umrzyj dla myśli, abyś narodził się w świadomości", OSHO.



CDN... (wkrótce obiecuję:))