Jak dobrze pamietam bylo to 3 lata temu gdy moj przyjaciel Jay powiedzial mi historie ktora miala znaczacy wplyw na moje zycie ....
Siedzielismy u niego w samochodzie ja zaplakana i zasmarkana, walaca piesciami w szyby jego pieknego BMW , lzy jak grochy kapaly mi po policzkach, slina zatykala gardlo i zachlystujac sie coraz powietrzem lkalam sama do siebie nie zwracajac tak naprawde na niego uwagi. Przez lzy jak przez mgle widzialam jego rece wirujace w powietrzu i widzialam ze cos probuje do mnie powiedziec ,widzialam jego ruszajace sie usta i wykrzywiajaca sie we wszytkie strony twarz , ale wszystko to bylo jakby za szyba...i wreszcie poczulam piesc sciskajaca moje ramie z calej sily i jakby szyba za ktora byl Jay nagle pekla i bylam wstanie uslyszec co dzialo sie za nia...a byl tam nikt inny jak Jay, krzyczacy:
" Ewcia czy powiesz mi do cholery jasnej co sie stalo"? " Jak bedziesz tak wyla bez slowa to nie bede ci w stanie pomoc!!!!!"
" Wszystko w porzadku , daj mi 5 minut ", odpowiedzialam.
To bylo jedno z moich ulubionych i najczesciej uzywanych zdan w tamtym czasie.( I am fine , I got it , give me 5 min I will be fine). Nigdy sie nie tlumaczylam , nigdy nie narzekalam nigdy nie mowilam co tak naprawde mi bylo, mialam te wybuchy czasem 5 minutowe a czasem i 5 godzinne jak nikt nie patrzyl, oczywiscie.
" Ty poprostu nie chcesz byc szczesliwa Ewcia, ty nie dasz sobie pomoc, to co robisz nie ma zadnego sensu, jestes samodestrukcyjna !!!, dalej krzyczal Jay.
Oburzona tym co uslyszalam siegnelam za klamke gotowa wybiec z samochodu, jednak Jay zatrzasnal drzwi scisnal moje ramie jeszcze bardziej, tak ze poczulam ciarki na calym ciele i powiedzial " bedziesz tu siedziala dopoki mnie nie wysluchasz i powiem ci historie ktora ktos mi powiedzial jak bylem w tej czarnej dziurze w ktorej ty teraz siedzisz"
Dawno temu byl sobie ksiadz ktory mieszkal w malej wioseczce , gdzie wszyscy sie znali i kochali. Zycie im plynelo szczesliwie , bylo to miejsce pelne milosci i ciepla. Mimo ze wszyscy w tej wioseczce byli wyjatkowi , najbardziej wyjatkowy byl w niej wlasnie ksiadz, kazdy go kochal bez wyjatku, kazdy do niego po rady przychodzil, kazdy go kochal sluchac, I ksiadz kochal wszystkich jednakowo i wszystko co w zyciu robil, robil z mysla o innych i z mysla o BOGU, nie spedzajac za wiele czasu dla samego siebie. I tak im zycie pieknie plynelo az pewnego dnia powodz zalala wioseczke i ludzie zaczeli pakowac wszytko co mogli i wsiadac na lodzie i ewakuowac sie do wioseczki polozonej w poblizu. wtedy jeden z mieszkancow zauwazyl ze nie bylo z nimi ksiedza, wiec wsiadl on na tratwe i poplynal go szukac. Po pieciu minutach dryfujac znalazl go stojacego w wodzie po pachy, szczesliwy z tego powodu niezmiernie, chwycil ksiedza za reke i probowal wciagnac na tratwe. " nie synu zostaw mnie tu ja tu poczekam i zobacze czy nie ma jescze kogos kto potrzebuje pomocy , ty ratuj siebie mi sie nic nie stanie, wszytko co w zyciu robilem robilem z mysla o innych i o Bogu, nasz Ojciec mi pomoze". Mezczyzna choc niechetnie wypuscil z uscisku reke ksiedza i odplynal. Po kilku miutach zagubiona para na pontonie przeplywala obok ksiedza ktory stal juz w wodzie zamoczony po szyje. Obydwoje jednoczesnie chwycili go za rece probujac wciagnac na ponton " nie martw sie ojcze zmiescisz sie tu z nami". " nie dzieci drogie ratujcie siebie ja tu zostane i sprawdze czy nie ma tu zadnej zagubionej owieczki, nic mi sie nie stanie Bog mi pomoze , cale zycie wszytko robilem w jego imieniu wiec on mnie ocali" Sluchajac poslusznie swego ukochanego pastora, Oboje wypuscili ksiedza z uscisku , niechetnie oczywiscie, i odplyneli. woda wznosila sie wyzej i wyzej zakrywajac ukochanego ksiedza prawie kompletnie i wlasnie wtedy nadplynela na malym kawaleczku drewna dziewczynka , machajac dzielnie malymi raczkami krzyczala z daleka" juz plyne ojcze , juz plyne!" " Nie dziecko oszczedz swych sil i plyn do swoich rodzicow ja tu sobie poradze , wszystko co w zyciu robilem robilem z mysla o innych i o naszym ojcu wszechmogacym , On mnie ocali". W tym wlasnie momencie woda pokryla cialo ksiedza kompletnie i odbierajac mu najpierw resztki oddechu odebrala mu zycie i wyslala na spotkanie z Ojcem wszechmogacym...
" Witaj synu" Powiedzial Bog
" witaj Ojcze" odpowiedzial ksiadz i nie mogac sie powstrzymac dodal " Ojcze ja nie rozumiem ???!! Przez cale zycie wszytko co robilem robilem z mysla o innych i w imie twoje nie myslac o sobie za wiele. cale zycie spedzile myslac o innych i o tobie , wiec powiedz mi dlaczego , dlaczego mnie nie uratowales ???? dalczego pozwoliles mi umrzec, nie pomogles?
"Bog spojrzal na ksiedza ze zdziwiona mina , spojrzal mu prosto w oczy i powiedzial, " synu ja trzy razy wyslalem po ciebie pomoc, a ty jej nie chciales przyjac..."
" Rozumiesz o co mi chodzi Ewcia?", krzyczal ponownie Jay.
Patrzylam na niego tak bardzo zdziwiona, nie wiedzac tak naprawde czym bylam bardziej zdziwiona : tym ze byl to pierwszy raz kiedy Jay powiedzial cos madrego czy tym ze mial on kompletna racje...
KOLEJNY DZIEN I KOLEJNE "5" RZECZY ZA KTORE JESTEM WDZIECZNA....
1.bycie zdrowa
2.bycie szczesliwa
3.za surowe owoce i warzywa
4.za wode w kranie
5.za ten blog
6.i za wszytkich ludzi na nim obecnych
7.za wszystkich moich PRZYJACIOL
8.za slonce na niebie
9. za zapach trawy po deszczu
10.za kolejny dzien mi ofiarowany
za wszytkie te "drobne" rzeczy DZIEKUJE...DZIEKUJE PRZEBARDZO!