niedziela, 20 czerwca 2010

powrot do JEDZENIA!!!!!!

Miski , a wiec zjadlam!!!!!!! Zjadlam i nie bylo to najmilsze doswiadczenie...Mialam dziwne wyrzuty sumienia, patrzylam sie na te jedzenie znow pol dnia zanim odwazylam sie wreszcie je przelknac. Pierwsza rzecza jaka zjadlam byl banan, zmiazdzylam go na taka papke i jadlam powolutku i choc pyszne to bylo niesamowicie (prawdopodobnie najlepszy banan jaki w zyciu jadlam) to nie bylo to najszczesliwsze uczucie w moim zyciu. Bol brzuch natychmiastowy ale to raczej normalne po takiej przewie. Dlatego tez nie przejmowalam sie tym, jednak nie przyjemne to bylo strasznie. Psychicznie, momentalnie mialam takie mysli: "ach dlaczego nie poczekalam??" powinnam wytzrzymac jescze troszke" itp. Oczywiscie zaraz pobieglam do skelpu po zielony sok ( bo bylam w pracy jak zjadlam tego banana), i juz mi bylo lepiej , psychicznie oczywiscie bo fizycznie to nie za bardzo. Dalej w ciagu dnia zjadlam arbuza i tez mnie brzucho bolal. z mojej wlasnej winy bo wydaje mi sie ze zjadlam za duzo i za lapczywie:), ale ciezko bylo sie powstrzymac. Jestem bardzo zadowolona ze zaczelam jesc bo jest to chyba pierwszy raz w zyciu gdy nie udalo mi sie nie dokonczyc czegos co sobie postanowilam. Do tej pory zawsze cokolwiek sobie nie postanowilam od tych drobnych rzeczy po te wielkie , zawsze szlam "dzielnie" do konca , tak czesto kosztem swojego zdrowia fizycznego i psychicznego, zapominajac o tym by przystanbac na chwile i zapytac sie samej siebie czy to co robie ma jakis sens? cZyz moze robie to by udowodnic ze ja to ptrafie a jezeli tak to udowodnic komu???/ samej sobie czy calej reszcie????. By ulatwioc wam zrozumienie tych moich bazgrolow tutaj musialabym wam opowiedziec wiele o moim zyciu , co pewnie i tak sie wydarzy:) bo ja i tak sie tu publicznie obnazam dzien po dniu:):))) iW kazdym razie juz dawno zdalam sobie sprawe z tego ze  po co  komukolwiek cos udowadniac???? Jednak jak wiele rzeczy w zyciu: latwo powiedziec , trudniej zrobic, dlatego nie zrobienie tych 92 dni bylo ogromna lekcja , jedna z wiekszych w moim zyciu. Lekcja ktora nauczyla mnie ze nie ma nic zlego w tym ze czasem nie jestesmy w stanie pewnych rzeczy zrobic, i nie powinnismy sie za to karcic, lekacja ktora pokazala mi ze jestem wreszcie w stanie robic rzeczy dla samej siebie i nikogo innego, ze jestem w stanie sluchac swojego ciala i umyslu bo to one wiedza najlepiej co jest dla mnie dobre...a powiem wam ze nie bylo to latwe wiedzac ze okolo 150 osob oglada mnie codziennie i wierzy we mnie , kibicuje i nie chce zebym przestala . Nie latwo bylo tez powiedziecpowiedziec ze wrocilam do jedzenia   ludziom ktorzy powiedzieli mi nawet zanim zaczelam sokowac, ze nie ma takej sily zebym byla w stanie  wytrzymac  te 92 dni. Nie bylo latwo ale zrobilam to i w momencie keidy to zrobilam zdalam sobie sprawe jak tak naprawde to jest to latwe:)

DZIEKUJE  WAM za wszytko, i wiem ze sie powtarzam , i powiem wam wiecej :) bede sie powtarzac tak dlugo jak dlugo ten blog istnieje. NIgdy nie przestane dziekowac wam za to ze jestescie!!!!!! dziekuje<3

DZIS JESTEM WDZIECZNA ZA:
muzykow grajacych w podziemiach nowojorskiego metra
banana ktorego dzisiaj zjadlam:))))
arbuzy
Paula mojego spirytualnego nauczyciela
spokojny dzien w pracy
moj ukochany maly stary samochod ktorego dzis z Paulem wreszcie ochrzcilismy , (dalismy mu na imie Charles:))
emocje
wspomnienia
marzenia,
sen (ktory tak kocham a z ktorego nie korzystam)
kciuki ktore nam sluzo do tak wielu rzeczy
was, was tu wszytkich zgromadzonych, ten blog i youtube!!!!!!

dziekuje!!!!!!!<3